Z góry przepraszam za brak nowych postów na blogu. Ostatnimi
czasy mam straszną pustkę i czarną dziurę w mojej głowie. Moja wena twórcza
jest prawie równa zeru... staram się z tym jakoś walczyć i tak oto w ostatnim
boju uczestniczyły aniołki z masy solnej, które robiłam przed świętami.
Co do masy
solnej zawsze robię ją na "oko",
ale zawsze miałam problem z solą, chociaż zawsze używałam
drobnoziarnistej i dolewałam bardzo ciepłej wody by pomóc w jej rozpuszczeniu,
a do tego długo ugniatałam ciasto dla uzyskania gładkości, niestety bez większego efektu. Więc ostatnio po konsultacjach z mamą postanowiłam
wypróbować sposób na gotowanie soli aby uzyskać oczekiwany przeze mnie efekt... trochę zabawy z tym gotowaniem było, ale w końcu zobaczyłam różnicę!
No więc z tej okazji, że w końcu trochę się moje tworzenie ruszyło to pomyślałam, że to dobra chwila do
napisania postu i pochwaleniem się moimi wyrobami, bo ostatnio zaczęłam robić u siebie niechciany
offtopic ;)
Niestety
trochę za późno zabrałam się do robienia aniołków, bo teraz biedne leżą w
kartonie, ale myślę, że się nie zmarnują i poczekają do następnego roku:)